KLAPSY I BICIE DZIECI – WAŻNA DECYZJA

Robi się ciemno, na szosie sznur samochodów. Przechodnie śpieszą się, zaczyna padać lekki deszcz. Moją uwagę zwraca wrzask dziecka – jego młoda matka rozmawia z automatu tele­fonicznego umieszczonego na ścianie sklepu i jednocześnie próbuje opanować malucha. A dziecko chce się bawić przy krawężniku, gdzie woda już bulgocze w rynsztoku. Samocho­dy i ciężarówki są niebezpiecznie blisko. Daje się wyczuć fru­strację matki – na zmianę to krzyczy na swego rozmówcę przez słuchawkę, to na dziecko, że ?nauczy je, jak się należy zacho­wywać”. Malec wyrywa się, próbuje się uwolnić. Tego już za wiele. Matka puszcza słuchawkę, łapie dziecko za kaptur kur­teczki i uderza je w twarz tak mocno, że aż sama jest zasko­czona siłą ciosu.

POSTAWY ZMIENIŁY SIĘ

Jakieś czterdzieści czy pięćdziesiąt lat temu widok dzieci bitych przez dorosłych nie był niczym niezwykłym. Działo się to też często w miejscach publicznych i nikt się tym specjalnie nie przejmował. Nastawienie do bicia dzieci zmieniło się jed­nak, podobnie jak do bicia kobiet. Aż 80% rodziców przyzna­je, że raz po raz dają swemu dziecku klapsa, jednak większość wolałaby tego nie robić.

Jest nadal sporo osób (są to zazwyczaj mężczyźni) popiera­jących klapsy jako dobry sposób na uzyskanie szybkiego efek­tu. Chyba nadeszła pora dokonania wyboru dotyczącego na­szych dzieci, zwłaszcza teraz, kiedy znamy lepsze metody dyscyplinowania. Jesteśmy przekonani, że gdyby tylko rodzi­ce znali doskonalsze sposoby egzekwowania posłuszeństwa, nigdy nie uderzyliby swego dziecka.

Czy bicie i klapsy to to samo? Czy klaps nie jest po prostu elementem koniecznej dyscypliny? Często, gdy mówię na te­mat tych spraw, podchodzi do mnie jakaś osoba i mówi: ?Gdy byłem dzieckiem, miałem mnóstwo kryjówek i nigdy mnie nie dopadli, nigdy nie oberwałem!” Jednak wydaje mi się, że oso­by te zostały wówczas dotknięte do żywego i że nadal je to boli, a wnioskuję tak z żaru ich słów, kiedy o tym opowiadają. Udawanie, że nie boli, jest zresztą pierwszą linią obrony dziec­ka przed upokorzeniem. A nagromadzony i utajony gniew później znajduje ujście na wiele różnych sposobów.

Czas na większą szczerość i otwartość wobec całej tej spra­wy. Z punktu widzenia dziecka bicie powoduje strach i upo­korzenie. Z punktu widzenia rodziców natomiast jest to spra­wa bardzo ryzykowna. Ryzykowna, ponieważ nie ma jasnej granicy, od której klaps staje się uderzeniem, a uderzenie gniewnym rozładowaniem rodzicielskich frustracji. Skąd wiemy, kiedy przestać? Czy z ręką na sercu możemy za­wsze powiedzieć, że robimy to dla dobra dziecka, czy może chcemy pozbyć się jakiegoś ciężaru? Albo się zemścić? Czy z ręką na sercu możemy powiedzieć, że złościmy się wyłącz­nie na dziecko i że nie zbiegło się w tym momencie wie­le rzeczy naraz? Reasumując, należy stwierdzić, że bicie nie daje żadnego skutku, chyba że na bardzo krótką metę. Po­woduje natomiast wielkie spustoszenie w zasobach miłości i zaufania, w efekcie dzieci stają się jeszcze bardziej nie­sforne. Widziałem i słyszałem wiele dzieci mówiących buń­czucznie: ?To nie bolało. To nic takiego!”, które z czasem sta­wały się całkowicie odporne na te metody. Rodzice, którzy biją swoje dzieci w sklepie czy na ulicy, najwyraźniej tra­cą panowanie nad dziećmi, zamiast uzyskać lepszą nad nimi kontrolę.